Jest coraz lepiej. Po polskich imprezach orienteeringowych ostatnich lat widać, że ich organizatorzy starają się dbać nie tylko o dobrą jakość zawodów, ale także o ich wizerunek. Niewątpliwym przełomem jest tu konkurs na najlepszy event roku. Czy zatem możemy powiedzieć: „Zrobiliśmy to”? W mojej opinii – jeszcze nie.
Zdaję sobie sprawę, że bolączką większości organizatorów jest brak wystarczającej liczby wykwalifikowanych ludzi do pracy. Dlatego w eventy warto zaangażować młodzież. Po pierwsze, dzięki temu jeszcze mocniej scalimy społeczność klubową, a po drugie – w ten sposób zwiększymy szanse na to, że za kilka lat przybędzie nam paru dodatkowych „team leaderów”. Odrzućmy jednak na chwilę myśli o wszystkim, co nas ogranicza, a skupmy się na tym, co możemy i powinniśmy robić, aby nasze polskie zawody były atrakcyjne – nie tylko dla zawodników, ale także, po prostu, dla amatorów sportu.
Co, po co i dla kogo?
Często pomijany punkt: uświadomienie sobie, jaką imprezę organizujemy, dla kogo jest ona przeznaczona i jaki ma cel. Od skonkretyzowania odpowiedzi na te pytania zależeć będzie dalszy dobór środków komunikacji. Przykładowo, zupełnie inaczej będziemy „mówić” do osób, które są odbiorcami biegu IT (narzędzia
komunikacji: LinkedIn, Twitter, Facebook itp.), a inaczej do zawodników planujących wystartować w imprezie dla seniorów (narzędzia komunikacji: gazety lokalne, radio, ulotki itp.). Jestem zwolenniczką podejścia, według którego lepiej zdecydować się na mniejszą liczbę kanałów komunikacji, ale za to trafnie i w pełni je wykorzystać. Poniżej omówię kilka z nich, właśnie w kontekście zawodów w biegu na orientację.
Strona www
To zazwyczaj pierwsze miejsce, w którym zawodnik zapoznaje się z naszą imprezą. Adres domeny powinien nawiązywać do nazwy biegu. Przestrzegam przed dodawaniem do nazwy roku, bo może się okazać, że chcemy powtórzyć edycję. Należy także zwrócić uwagę na responsywność strony, czyli możliwość swobodnego przeglądania jej na urządzeniach mobilnych. Bardzo ważna jest również intuicyjna nawigacja: prowadźmy naszego odbiorcę! „O zawodach” – klik! „Harmonogram imprezy” / „Biuletyn” – klik! „Zgłaszam się” – i gotowe! 🙂 Pamiętajmy przy tym, że jeśli chcemy otworzyć się na osoby pochodzące spoza środowiska orientalistów, warto wrzucić na stronę np. link do artykułów o podstawach BnO lub ściągawkę z opisów czy legendy mapy. W podjęciu decyzji o starcie amatorom mogą również pomóc podane na stronie przybliżone długości tras. Znane nam określenia „middle” czy „sprint” niekoniecznie muszą być zrozumiałe dla początkujących. Jeszcze kilka słów o pozycjonowaniu. Aktualizując stronę na bieżąco i uzupełniając ją o wartościowe treści, podnosimy jej pozycję w wynikach Google. Warto!
Social media
Pewnie większość z nas już wie, że istnieje Facebook. To bardzo dobrze! Jednak pewnie nie wszyscy mają świadomość, że aby informacja docierała do naszych odbiorców, musimy mieć spore grono fanów i bardzo angażującą treść; w przeciwnym razie za rozprzestrzenienie postów należy zapłacić. W wypadku poszerzenia informacji o zawodach najlepiej korzystać z opcji „Wydarzenie”, która pozwala za darmo zapraszać znajomych do udziału w evencie. Jeżeli zmobilizujemy cały klub i każdy jego członek zaprosi swoich przyjaciół na FB, zrobi się z tego całkiem niezła promocja. Dobrym rozwiązaniem może również okazać się Instagram – to nie tylko zdjęcia z odpowiednio dobranymi hasztagami (#), ale również relacje, tzw. Insta Stories. Pokazujmy w nich etapy przygotowań do zawodów, a także samą imprezę, np. widzianą „od kuchni”. Jeśli dobrze wykorzystamy te dwa kanały, mamy sporą szansę na sukces. Osoby lubiące wyzwania mogą podjąć się jeszcze obsługi Twittera – przede wszystkim w czasie zawodów, czyli wtedy, gdy dzieje się najwięcej.
Zdjęcia i materiały brandingowe
Mam wrażenie, że elementy te traktowane są często po macoszemu. Dlaczego tak myślę? Bo nieraz zdarzyło mi się dostać po biegu koszulkę w rażąco pomarańczowym kolorze, w dodatku w rozmiarze XXXL (przecież wiadomo, że jej nie założę – a szkoda, bo mogłabym przecież w niej biegać i w ten sposób reklamować dane zawody) lub dyplom, który nadawałby się na fanpage „Grafik płakał jak projektował”. Jest lepiej, jak wspomniałam na początku. Coraz więcej organizatorów dba o dobre logo i całą identyfikację wizualną. Wciąż jednak widzę sporo na pozór drobnych szczegółów, które potrafią zostawić rysę na wizerunku imprezy. Do tych należą m.in. zdjęcia. Profesjonalne fotografie sportowe przykują wzrok naszego odbiorcy, gdy wejdzie on na stronę www, i na pewno podwyższą rangę zawodów. Pamiętajmy też, że biegacze chętnie szukają siebie na zdjęciach i udostępniają je później w Internecie. Jeżeli taka fotografia będzie miała logo naszego eventu, stanie się w ten sposób kolejnym narzędziem promocji. Podobnie różnego rodzaju praktyczne gadżety (np. bidon, kubek termiczny, worek sportowy) będą dobrym sposobem na rozpowszechnianie informacji o imprezie. Nie musimy ich przekazywać jedynie w formie nagród: można na nich również zarobić, zwyczajnie je sprzedając. W tym roku, podczas zawodów organizowanych w Czechach, na stoiskach sprzedawano kubek-mapę i ręcznik, także z nadrukiem mapy. I wiecie co? Byli chętni!
Media relations
Pod tym tajemniczym hasłem kryje się po prostu umiejętność budowania relacji z mediami. Jest to zwykle proces długotrwały, ale warto go rozpocząć, jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście. Po pierwsze, zbudujmy klucz mediów, czyli wybierzmy te portale i gazety, które mają szansę dotrzeć do naszych odbiorców, a później zdobądźmy maile do redaktorów. Nie spamujmy! Zastanówmy się, co jest interesujące z punktu widzenia mediów i naszych zawodników. Przesyłajmy ciekawe, poprawnie napisane informacje prasowe i załączajmy do nich kilka zdjęć. Dobrze, aby mail nie ważył więcej niż 1 MB, bo dziennikarze otrzymują bardzo dużo wiadomości i lepiej nie zapychać ich skrzynek. Pamiętajmy, że nawiązanie dobrej relacji często skutkuje tym, iż dziennikarz sam dzwoni, aby podpytać o zbliżające się zawody. I to jest nasz sukces.
Budowanie społeczności
Wielka promocja przed zawodami, dobrze zorganizowana impreza, zwijamy sprzęt i do domu. Nie, w mojej opinii to nie wystarczy, aby bieg na orientację zyskał nowych zwolenników. Osoby, które chcą rozpocząć przygodę z orienteeringiem, często nie zgłaszają się na listy startowe tylko po to, by pobiegać po lesie, ale też dlatego, że chcą stać się częścią społeczności, naszej społeczności. Mam nieodparte wrażenie, że my im tego nie ułatwiamy. A mogłoby być o wiele prościej i przyjemniej dzięki kilku prostym środkom. Przykładowo: załóżmy grupę wymiany informacji na Facebooku, zorganizujmy na zawodach ognisko, podczas którego o naszej dyscyplinie sportu opowie Mistrz Polski, na evencie ustawmy punkt informacyjny, gdzie każda osoba będzie mogła zasięgnąć wiedzy i zapytać się nawet o to, jak trzymać kompas. Pokażmy naszą postawą, że jesteśmy otwarci, odczarowując tym sposobem wizerunek hermetycznej dyscypliny dla „wybrańców”.
Autorka: Agata Majasow
Opracowanie: Wojciech Bajak