Styczeń dla większości biegaczy jest okresem budowania fundamentów formy. Nie inaczej jest w moim przypadku. W zeszłym roku chciałem postawić zbyt solidne fundamenty, na których stanęła w zasadzie leciwa drewniana szopa, zamiast solidnego drapacza chmur. Jak było w tym roku? Po zakończeniu konsultacji w Poznaniu, wyjechałem na 2 tygodniowy obóz. Ponownie zagościłem w Zakopanem, tym razem jednak w jeszcze lepszych warunkach niż zazwyczaj z powodu mozliwosci przygotowywania wlasnych posilkow.
Plan był dosyć prosty, oparty na sile, wybieganiach i wreszcie na akcentach tlenowych takich jak 8×5′, biegi ciagle 10-12km czy 3×10′. Dodatkowymi bodźcami były podbiegi, na których wyszły moje braki w przygotowaniu siłowym. Najważniejsze, że wiem co muszę poprawić i jak nad tym pracować.
Niestety nie wszystko udało się zrealizować zgodnie z założeniami. Na koniec obozu dokuczał mi prostownik palucha przez co musiałem nieco odpuścić, a następnie zmodyfikować swój plan. Na szczęście udało się to dość szybko wyleczyć i 2 dni po powrocie z obozu mogłem ocenić pracę wykonaną na obozie za pomocą testu wydolnościowego.
Wyszło dokładnie tak jak zakładaliśmy z trenerem. W porównaniu z poprzednim badaniem, poprawiłem się w pracy tlenowej, przesunąłem nieco progi, ale bieganie w beztlenie dalej sprawia mi duże problemy. To z pewnością z braku zapasu siły i szybkości.
Na zakończenie miesiąca, wystartowałem w Poznaniu, w biegu Szpota na 5,4km wokół malty. Założeniem było przetrzeć się przed wyjazdem do Hiszpanii, ale niestety brak mocnych zawodników oraz silny wiatr pokrzyżował mi ten plan.
Aktualnie przebywam już w Portugalii, dokąd przyleciałem po tygodniowym obozie w Hiszpanii. Nie marnuje czasu, szlifuje formę techniczną, a przy okazji startów również biegową. Za 2 dni rusza Portugal „O” Meeting 2015, startuje w M21elite, trzymajcie kciuki!