Zastanawialiście się kiedyś, na czym polega umowa pomiędzy międzynarodową federacją a organizatorami wielkich zawodów, takich jak Puchar Świata czy WMOC? A może trapi Was myśl, że na biegu ulicznym 500 pakietów startowych potrafi rozejść się w kilka godzin, a u nas zawodników jak na lekarstwo? Oba tematy poruszamy dziś na portalu, bardzo zachęcając do dyskusji.
Prawo do organizacji imprezy kosztuje. Weźmy za przykład Puchar Świata – organizator ma gwarancję, że przyjedzie na jego zawody czołówka światowa. Już na starcie ma bardzo mocną pozycję w rozmowie z urzędami, partnerami i sponsorami. Co więcej – ma w ogóle prawo do czerpania zysków od sponsorów, mimo że sama nazwa „Puchar Świata w BnO” nie jest własnością jego, tylko Federacji. To jest całe clue tej umowy, zwykle bowiem na markę zawodów i tę „gwarancję, że przyjadą setki osób” musimy pracować sami latami. Tutaj płacimy i mamy to od razu.
Ciekawostka
Zobaczmy, jak opłaty do IOF wyglądają na zawodach wyższej rangi:
World Ranking Event: 250eur (opłata jednorazowa)
Junior World Orienteering Championships: 2 000eur (opłata jednorazowa)
World Cup: 9 000eur/zawody + zagwarantowanie sześciu zawodnikom darmowego startu, pobytu, wyżywienia itp. (wszystko oprócz przelotu)
World Orienteering Championships: samo aplikowanie o organizację to koszt 1000eur, w przypadku wygrania konkursu jednorazowa opłata to 60 000eur.
World Masters Orienteering Championships: samo aplikowanie o organizację to koszt 1000eur, w przypadku wygrania konkursu jednorazowa opłata to 55 000eur + 12eur/uczestnik (ok. 34 000eur w przypadku ostatnich zawodów we Włoszech – 2 800 uczestników). Co ciekawe, przychód od organizatora WMOC stanowi lwią część budżetu… całego IOF.
Polskie podwórko i temat wpisowego
W Polsce sprawa jest równie prosta – organizator imprezy zaliczanej do Centralnego Terminarza Zawodów odprowadza 10% dochodu z wpisowego na konto PZOS. Do dochodu z wpisowego nie zalicza się jednak zawodników klubu, który zawody organizuje. Maksymalne stawki startowego na zawody rangi MP i KMP wynoszą w 2014 roku 30zł. W kosztorysach imprez trzeba więc uwzględniać od razu te 3, związkowe, złote od każdego zawodnika (kategorii KM18+). Na pozostałych zawodach stawki zostały uwolnione, możemy więc otworzyć po latach swoje głowy na „imprezy komercyjne” w ramach CTZ.
W dyskusjach o wysokości wpisowego na zawody w biegu na orientację często słychać dwa głosy:
– Jak podniesiesz wpisowe o 15zł, to połowa ci nie przyjedzie. Przecież dla klubu z 40 dzieciakami to duża kwota.
+ Przecież na biegach ulicznych wpisowe to czasem i 50zł, a limit uczestników wyczerpuje się w kilka dni.
Odpowiedzią na pierwsze „przeciw” jest po prostu dotychczasowe stopniowanie wysokości wpisowego w młodszych kategoriach. Odpowiedzią na drugie „za” jest popyt – mimo, że zorganizowanie zawodów w BnO jest dużo większym i kosztowniejszym przedsięwzięciem niż „zwykły” bieg, nie możemy ich do siebie porównywać, bo statystycznie na 10 chętnych na bieg uliczny najczęściej przypada 1 chętny na bieg na orientację. Nagłe wysokie podniesienie ceny oferowanej przez nas usługi oznaczało by jej równie nagły koniec.
Jaki obrać kierunek?
Często popełnianym w Polsce błędem jest wpisowe „po kilka złotych” (oczywiście nie chodzi o zawody stricte dla dzieci i młodzieży, to jest specyficzna grupa docelowa, w której budżet imprezy powinien opierać się na dotacjach z zewnątrz, a nie kieszeniach uczestników). Start w zawodach za 5 czy 7zł może bowiem nie tyle odstraszać (to pewnie są skrajne przypadki), ale tworzyć w głowach klientów (uczestników) skojarzenia z zabawą, którą organizuje grupka ludzi pokrywając w ten sposób tylko koszty (typu marsze na orientację). Oczywiście nie ma w tym nic złego (w tej zabawie tworzonej przez kilka osób, zwykle zresztą do tego można by sprowadzić aktywności organizatorskie orientalistów w Polsce), wręcz przeciwnie, ale jak przy zysku na poziomie złotówki czy trzech, inwestować choćby w sprzęt? Jeśli nawet tą grupką znajomych robimy dobrą robotę, to dlaczego nie wyznaczyć za nią rynkowej ceny i jej nie rozwijać? Jeśli chcemy mierzyć wyżej i rozwijać te wydarzenia, musimy przełamać w środowisku takie bariery, które sprowadzają słowo „komercja” do czegoś niegodnego prawdziwego „działacza”.
Często popełnianym w Polsce błędem jest wpisowe „po kilka złotych” (oczywiście nie chodzi o zawody stricte dla dzieci i młodzieży, to jest specyficzna grupa docelowa, w której budżet imprezy powinien opierać się na dotacjach z zewnątrz, a nie kieszeniach uczestników). Start w zawodach za 5 czy 7zł może bowiem nie tyle odstraszać (to pewnie są skrajne przypadki), ale tworzyć w głowach klientów (uczestników) skojarzenia z zabawą, którą organizuje grupka ludzi pokrywając w ten sposób tylko koszty (typu marsze na orientację). Oczywiście nie ma w tym nic złego (w tej zabawie tworzonej przez kilka osób, zwykle zresztą do tego można by sprowadzić aktywności organizatorskie orientalistów w Polsce), wręcz przeciwnie, ale jak przy zysku na poziomie złotówki czy trzech, inwestować choćby w sprzęt? Jeśli nawet tą grupką znajomych robimy dobrą robotę, to dlaczego nie wyznaczyć za nią rynkowej ceny i jej nie rozwijać? Jeśli chcemy mierzyć wyżej i rozwijać te wydarzenia, musimy przełamać w środowisku takie bariery, które sprowadzają słowo „komercja” do czegoś niegodnego prawdziwego „działacza”.
Rozwiązaniem może być więc podwyższenie wpisowego, zachowując umiar (oczywiście o ile jesteśmy przekonani o wysokiej jakości naszych zawodów), a następnie pokazanie uczestnikom, że te pieniądze poszły na rozwój. Czyli na przykład przywitanie zawodników na kolejnej edycji nową, porządną stroną internetową, radiokontrolą w lesie, czy profesjonalnym logo imprezy. Nieco humorystycznym, ale jakże życiowym przykładem może być też… zatrudnienie lepszego kartografa 🙂
Inaczej mówiąc – organizując jakieś przedsięwzięcie nie można bać się powiedzieć potencjalnym klientom że to dużo kosztuje. Dlaczego? Ponieważ… to faktycznie tyle kosztuje! Nie ma nic złego w zarobieniu na imprezie, jeśli ten zarobek będzie w nią dalej inwestowany albo… zwyczajnie pójdzie na rozwój czy wręcz funkcjonowanie sekcji.
Co o tym sądzicie? Może wpisowe na zawody musi być minimalne, aby każdy mógł na nie przyjść? Zachęcamy do dyskusji!
foto: Daniel Hubmann, PostFinance Sprint, źródło: worldofo.com