W czasie, kiedy większość zawodników zaczynała odpoczynek po trudach sezonu, ja postanowiłem go nieco wydłużyć i zakończyć złożonym wyjazdem do Szwecji, Włoch oraz Cetniewa. Dwa pierwsze etapy obozu już za mną. Czy były ciekawe i owocne? Zdecydowanie TAK.
Wyjazd rozpocząłem od lotu do Szwecji, gdzie pierwszy, a zarazem ostatni raz w tym roku wystartowałem w zawodach. Moim ostatnim startem w sezonie był bieg podczas Smalandskavlen. Jako, że był to mój jedyny start w tym roku dla szwedzkiego klubu, postanowiłem podejść do niego „z jajem”. Trenerzy wystawili mnie na 3 zmianie w drugim team’ie, tak więc przyszło mi rozpoczynać bieg niedzielnym porankiem, po nocnych bojach Ivara oraz Grahama. Chłopaki pobiegali na poziomie, co dawało nam 7 miejsce po dwóch zmianach.
Udało mi się utrzymać miejsce, chociaż początek biegu był nieco nerwowy. Na szczęście potrafiłem się ogarnąć i po trzecim punkcie czerpałem już tylko radość z biegu. Nawet końcowe prędkości mocno mnie zaskoczyły, gdzie potrafiłem zostawić za sobą kilku bardzo dobrych zawodników. Polecam obejrzenie GPS’ów (http://www.smalandskavlen.nu/sida.asp?id=338). Jako sztafeta zakończyliśmy na 9 miejscu, co wydaje mi się dobrym wynikiem.
Po kilku szwedzkich treningach, kontynuowałem swoją podróż, zmierzając tym razem do Włoch, na krótki, ale treściwy rekonesans przed przyszłorocznymi Mistrzostwami Świata.
Wykonałem tam solidną robotę. Wydaje mi się, że poznałem specyfikę poszczególnych terenów, a dodatkowo zapewniłem sobie sporą dawkę techniki, która tak rzadko w tym roku występowała w moim bieganiu.
Teren pod middla jest dla mnie bardzo ciekawy, a jednocześnie nie na tyle trudny, żeby był zniechęcający.
Klasyk to zdecydowanie nie moja bajka – góry, ciężkie podłoże i dość wolne bieganie.
Natomiast sprint to jest to! Zdecydowanie najbardziej przypadła mi ta specyfika terenu. Mowa oczywiście o Wenecji, gdzie udało mi się pobiegać 2 sprinty. Trasy może nie wyglądają na bardzo wymagające, ale tłumy ludzi, bardzo wąskie uliczki i mnóstwo wysp połączonych mostami, tworzy trudny labirynt – to mi się podoba!
Po tym tygodniowym rozpoznaniu terenu, mam w głowie bardzo dużo informacji, które muszę teraz odpowiednio posklejać i wykorzystać do jak najlepszego przygotowania się na mistrzostwa. Chociaż czy aby na pewno powinienem przygotowywać się do mistrzostw? Może jednak powinienem skoncentrować się na przygotowaniach do eliminacji… ?
Prosto z Włoch, przeleciałem na obóz regeneracyjny do Cetniewa, gdzie przez kilkanaście dni odpoczywam i zbieram do kupy przed kolejnym sezonem. Warunki są mistrzowskie – zabiegi, kriokomora, sala, basen, a do tego pyszne jedzenie. Nie zapominam jednak o orientacji! Udało nam się zorganizować super trening warstwicowy na Helu – warto zorganizować tam zawody.