Rywalizacja wśród rodzeństwa jest bardzo często spotykanym zjawiskiem. Jak wiadomo bieg na orientację jest sportem, który często uprawiają całe rodziny, a więc także rodzeństwo. Dziś rozmawiamy o braterskiej rywalizacji z braćmi Pabichów, którzy od kilku lat ścigają się w kategorii seniorów.
Mariusz Pabich
Rok urodzenia: 1988
Rok rozpoczęcia przygody z BnO: 1995
Sukcesy: Mariusz bieg na orientację uprawia od najmłodszych lat. Pierwsze sukcesy odnosił już na Pucharze Najmłodszych. W swoim posiadaniu ma m.in. 3 medale Mistrzostw Polski juniorów. Największy jego sukces to wygranie biegu średniodystansowego podczas Klubowych Mistrzostw Polski w Krakowie w kat. M 18. Obecnie trenowanie traktuje hobbystycznie.
Tomasz Pabich
Rok urodzenia: 1982
Rok rozpoczęcia przygody z BnO: 1995
Sukcesy: Tomek uprawia BnO od tego samego roku co jego młodszy brat. Jak sam wspomina, w młodszych kategoriach jego największe sukcesy to wielokrotne mistrzostwo makroregionu. W kategorii seniorów udało mu się zając w 2011 roku 10 miejsce podczas biegu średniodystansowego na Klubowych Mistrzostwach Polski. Ponadto jest aktualnym wicemistrzem Polski w sztafecie w narciarskim biegu na orientację. Trenowanie to dla niego pasja i hobby.
Łukasz Gryzio: Wasza braterska sportowa rywalizacja jest coraz popularniejsza w środowisku polskiej orientacji. Czy pokonanie brata na zawodach jest dla Was głównym motywatorem do trenowania?
Mariusz: W zasadzie jest to dla mnie bodziec dodatkowy, ale na pewno nie główny. W niektórych chwilach postawa brata (jego treningi) na pewno mnie motywuje. Czasem nie mam ochoty wyjść na trening, ale myślę sobie wtedy „Tomasz biega!” i jednak znajduje motywację do tego by wyjść pobiegać.
Tomasz: Dla mnie głównym motywatorem do trenowania są sztafety. Ale rywalizacja z Marianem jest na pewno na drugim miejscu i sprawia że daję z siebie wszystko, także na każdym biegu indywidualnym. Na pewno motywuje mnie do treningów, choć tutaj dużą rolę odgrywa także moja żona Marysia 🙂 Ł. G.: Kiedy wasza rywalizacja właściwie się zaczęła? Dopiero w kategorii seniorów czy już wcześniej? Mariusz: Siłą rzeczy poważna rywalizacja zaczęła się dopiero w seniorach. Jednakowo trasa oraz moje trochę „luźniejsze podejście do biegania” – które wyrównało nasz poziom – spowodowało, że nasza rywalizacja nabrała znaczenia i stała się bardzo wyrównana. Jest to teraz nieodłączna cześć zawodów. Po przybiegnięciu na metę pierwsze o czym myślę to czy wygrałem z bratem. Tomasz: Rywalizacja była już wcześniej, ale dopiero w seniorach mogliśmy sprawdzić się w bezpośredniej walce i ścigać się na tych samych trasach. Z biegiem czasu przerodziło się to w coś więcej niż tylko porównywanie wyników.
Ł. G.: Na innych polach też rywalizujecie czy raczej poza ściganiem się w lesie jesteście zgodnym rodzeństwem? Czy zawsze tak było?
Mariusz: Zawsze byliśmy zgodnym rodzeństwem. Czasem dochodziło do mniejszych sporów, jak w każdym rodzeństwie, ale szybko się dogadywaliśmy. Tomek jako starszy brat w wielu rzeczach mi pomagał. Obecnie każdy z nas wie, że może liczyć na brata.
Tomasz: Zawsze się dobrze dogadywaliśmy. Nigdy nie mieliśmy dużych sporów. Czasem jakieś drobne sprzeczki, ale nic wielkiego. Bywały sytuacje, że podczas zabawy z racji różnicy wieków (red.: 6 lat) zrobiłem przypadkowo krzywdę Mariuszowi. Ale on nigdy się nie skarżył. Od dłuższego czasu dogadujemy się bez problemów – jak dorośli ludzie.
Ł. G.: Uprawiacie bieg na orientację od kilkunastu lat. Co powoduje, że sport ten jest dla Was cały czas atrakcyjny?
Mariusz: Cały czas czerpię niezmierną radość z biegania po lesie na „dobrej prędkości” i „płynnego wchodzenia” na punkty kontrolne. Oczywiście do perfekcji zazwyczaj dużo brakuje, ale jest to także element który sprawia ten sport wyjątkowym. Bieg na orientację to dyscyplina w której przed biegiem nie da się przewidzieć kto wygra. Każdy bieg jest niepowtarzalny, za każdym razem na zawodników czeka coś nowego. Bardzo dużo czynników składa się na końcowy sukces. Generalnie miałem przyjemność próbować swoich sił w wielu sportach i uważam że bieg na orientację jest na pewno najlepszym jaki znam.
Tomasz: Dla mnie to jest ciągłe dążenie do doskonałości. W naszym sporcie jest tak trudno zrobić doskonały bieg, że jest to niemal jak „mityczny święty Graal”. Często mam tak, że kończę kiepski bieg i za chwile mam ochotę wrócić do lasu i pobiec trasę jeszcze raz. Poza tym podoba mi się bardzo środowisko i ludzie jacy się w nim obracają. Jak do tego doda się możliwość rywalizowania na łonie natury, to wychodzi mieszanka doskonała.
Ł. G.: Oprócz tego wszystkiego bieg na orientację dał Wam jeszcze jedną niezwykle ważną rzecz. Mowa tu oczywiście o waszych drugich połówkach.
Mariusz: Martę poznałem jak miałem 14 lat. Jako jedna z niewielu młodszych trzymała się ze starszą grupą biegaczy w naszym klubie. Na początku była to przyjaźń, a później przerodziło się to w coś więcej. Mogę powiedzieć, że bieg na orientację pozwolił mi poznać najważniejszą osobę w moim życiu. Dziś jesteśmy już zaręczeni i planujemy ślub. Szkoda tylko, że Marta już tak rzadko jeździ ze mną na zawody.
Tomasz: Ja i Marysia chodziliśmy razem do tej samej klasy w podstawówce, więc nie poznaliśmy się przez bieg na orientację. Biegi to była jednak nasza wspólna pasja, która z pewnością w jakimś stopniu nas połączyła. Tak jak się nad tym teraz zastanawiam, to pewnie nie bylibyśmy parą/małżeństwem, gdyby nie biegi. Po podstawówce nasze ścieżki się rozeszły i mogło być różnie. Swoją drogą bardzo wygodnie jest dzielić pasję ze drugą połową. Dzięki temu możemy wspólnie planować wszystkie wyjazdy i nie ma problemu, że jedno chce jechać tu, a drugie gdzie indziej. Biedna jest tylko Hania (red.: dwuletnia córka Marysi i Tomasza), bo ona na razie nie ma wyboru 😉 Na szczęście póki co znosi wszystkie wyjazdy bardzo dzielnie.
Ł. G.: Wracając do Waszej rywalizacji – czasami jednak łączycie siły dla wspólnego celu i całkiem dobrze Wam to wychodzi. Myślę tutaj naturalnie o biegach sztafetowych. W bieżącym roku wraz z klubowym kolegą Łukaszem Gryzio udało Wam się zająć 5 miejsce na Klubowych Mistrzostwach Polski i 6 miejsce na Mistrzostwach Polski.
Mariusz: Sztafety to zawsze dla mnie bardzo ważny bieg. Przed biegiem sprawdzamy składy sztafet i oceniamy miejsce które powinniśmy zająć. Wszystko co zdobędziemy powyżej tego miejsca to niewątpliwy sukces, poniżej to już mała porażka. Na pierwszej zmianie rusza zawsze Chrupek (red.: Łukasz Gryzio), który jest naszym najsilniejszym ogniwem, my z Tomaszem staramy się dotrzymać mu kroku. Podczas biegu sztafetowego jestem w stanie więcej z siebie wykrzesać, potrafię się zmusić do większego wysiłku. Sztafety to oczywiście zawsze duże emocje, które wynikają z bezpośredniej rywalizacji. Z naszych tegorocznych wyników jestem zadowolony, chociaż na Mistrzostwach Polski w zasięgu było nawet 4 miejsce.
Tomasz: Tak jak mówiłem sztafety, to moja główna motywacja. Trenuję głównie pod biegi sztafetowe i zawsze daje z siebie wszystko. Zawalony bieg indywidualny to dla mnie lekcja. Zawalony bieg sztafetowy to dla mnie porażka. Na pewno w pamięci pozostaną mi tegoroczne sztafety na MP, na których zrobiłem około 10-12 minut błędów. Sorry chłopaki! Sztafety są najbardziej widowiskowe ze względu na częste przetasowania, dlatego je lubię. Jeśli chodzi o naszą sztafetę z Marianem i Chrupkiem, to na pewno Chrupek jest motorem napędowym i bez niego na dobry wynik nie ma szans. Ja zazwyczaj jestem najsłabszym punktem (choć tegoroczne KMP były wyjątkiem), ale zawsze pędzę ile sił w nogach 😀 Będziemy jeszcze walczyć o medale!
Polecam odwiedzić blogi prowadzone przez Mariusza i Tomasza (blog prowadzony wraz z żoną Marysią): http://marianpage.na8.pl/ http://tomimary.blogspot.com/