Kontuzje w sporcie są bardzo częstym zjawiskiem. Praktycznie każdy zawodnik, trenujący profesjonalnie doświadcza kontuzji, rzadziej lub częściej. Inną kwestią jest rodzaj kontuzji, bo jak wiadomo kontuzja kontuzji nie równa. Przez ostatnie lata przytrafiało mi się to bardzo rzadko, a wszystkie dolegliwości i bóle potrafiłem zwalczyć dość szybko. Niestety od pewnego czasu i ja zmagam się z bólem, który uniemożliwia mi prawidłowe trenowanie.
Dawno nic nie pisałem, a wszystko to przez wspomnianą kontuzję. Co prawda od wyjazdu do Portugalii, do chwili zaprzestania „normalnego” treningu, wydarzyło się kilka sytuacji, o których chciałem napisać, ale od prawie 4 tygodni moją głowę zaprząta ból kostki. Kilka dni po rozpoczęciu obozu kondycyjnego w Zakopanem, który poprzedziłem 3 dniowym bieganiem z mapą w Sobótce, moja kostka odmówiła posłuszeństwa. Nie było żadnego urazu, skręcania czy upadku, przez co wszystko co działo się dalej, było dla mnie co najmniej dziwne. Po jednym z treningów, miałem problem z truchtem, a już po kilku godzinach, problem z chodzeniem. Okazało się, że przeciążyłem staw skokowo-goleniowy. Z jednej strony miałem szczęście w nieszczęściu, ponieważ będąc przez kolejne 2 tygodnie w Groniku, korzystałem z zabiegów leczniczych. Poza tym miałem dostęp do rowerka stacjonarnego, siłowni oraz basenu co było dla mnie idealnym treningiem alternatywnym. Niestety powrót do sprawności przedłużał się, a moja frustracja sięgała (sięga) zenitu. Jednak z dnia na dzień było lepiej. Co kilka dni próbowałem biegać, jednak za każdym razem wracałem niezadowolony. Wszelkie badania, takie jak RTG, USG czy Dopplera nie wykazały nic wielkiego, jedynie lekkie uszkodzenie jednego z więzadeł. Niestety borykam się z tym do tej pory, i chociaż wczoraj i dziś już biegałem, to nie mogę napisać, że się wyleczyłem. Moja kontuzja jest o tyle mniej uporczywa, że zwykły trening mogę zastąpić wieloma innymi czynnościami, co wykorzystuję jak tylko mogę. Niby cały czas jestem w treningu, myślę nawet, że mógłbym spróbować swoich sił w triathlonie, ale zdaje sobie sprawę, że nie jest to trening, który powinienem w tym okresie wykonywać. Czy są one jednak na tyle pomocne, że powrót do formy będzie dość szybki? Mam nadzieję, że przekonam się już nie długo.
Czasem brakuje mi już sił, czuję wtedy, że kontuzja jest czasem przeklętym! Każdy kto mnie zna, wie jak mi zależy, a jeśli coś uniemożliwia mi dążenie do celu, frustruje się i wkurzam. Wiem, że to nie odpowiednia droga, ale taki jestem. Jednak rozglądając się wkoło, widzę że wielu sportowców boryka się z kontuzjami, a mimo to nie tracą nadziei. To buduję i pokazuję, że (niestety) kontuzja jest sportową normą, z która trzeba umieć sobie radzić.