Obserwując najlepszych biegaczy, można mieć wrażenie, że na pewnym poziomie jak najbardziej. W światowej czołówce na sprintach częściej pojawia się grupa szwajcarów, middle z kolei przez lata należały do Thierry’ego Gueorgiou. Jednak nic bardziej złudnego. Dokładnie ci sami biegacze z powodzeniem zajmują najwyższe lokaty w innych konkurencjach, nie dając poznać swoich słabszych stron. Patrząc na środowisko w naszym kraju, rzecz ma się podobnie. Najlepsi zawodnicy w swojej kategorii zdobywają w ciągu roku po kilka medali.
Jeśli ktoś jest dobry, to jest na tyle dobry, że potrafi wygrywać w różnych konkurencjach. Świetna technika i trening biegowy robią swoje. Jednak kluczem jest chyba kolejny, ten najwyższy poziom. Kiedy stajemy na starcie z rzeszą zawodników o porównywalnych umiejętnościach, którzy trenują podobnie jak my, to właśnie ostateczna specyfikacja w postaci np. postawienia na trening sprinterski (m. in. Szwajcarzy) czy wybitne umiejętności techniczne rodzące middlową dominację (T. Gueorgiou), decyduje o końcowym zwycięstwie.
W Polsce w obecnej sytuacji nie ma aż tak szerokiej gamy zawodników z najwyższej półki, więc specjalizacja za bardzo nie ma sensu (bo jeśli można mieć dwa zwycięstwa, to po co mieć jedno). To problem powszechności naszego sportu. Jak będzie nas wystarczająco dużo, to będzie z czego wybierać. Miejmy również nadzieję, że jednym z owoców kolejnych lat starań i wysiłków będzie (równolegle z pojawieniem się nowych orientalistów – amatorów) większa profesjonalizacja wśród tych, którzy z orientacji sportowej żyją albo od lat są z nią związani i mają szerokie perspektywy na przyszłość. Ale to będzie już związane z nakładami ze Związku, Wojska oraz potencjalnych sponsorów. Oby nie były to pobożne życzenia.
foto: http://lilliemcferrin.com/five-sentence-fiction-distance/