Koniec sezonu dla każdego sportowca jest okresem długo wyczekiwanym po ciężkim i długim sezonie. Tak samo jest ze mną w tym roku. Już po powrocie ze Skandynawii czułem, że powoli mam dość. Mimo wszystko Mistrzostwa Polski to dla mnie zawsze ważny start. Tym bardziej, że ten rok jest dla mnie ostatnim w kategorii juniorskiej.
Do biegu nocnego podszedłem jak do każdego innego biegu nie mając, jak to miało miejsce do tej pory, obaw o mniejszą widoczność. Jestem zadowolony z tego, jak udawało mi się realizować większość biegu, niestety momentami traciłem koncentrację, wskutek czego popełniłem 2 większe błędy (17-90’’, 21-80’’) i kilka mniejszych. Udało się wygrać, ale co bardziej cieszy, uzyskać całkiem nie zły rezultat.
W sobotę, pierwszy raz w ramach MP, rozegrane zostały sprinterskie sztafety 2×2. Uważam, że jest to świetny pomysł! Widowiskowość, bezpośrednia walka, krótki czas trwania całości oraz ciągła niepewność sprawiały, że te sztafety powinny być dla kibiców bardzo interesujące. Podczas absencji na mistrzostwach najlepszej zawodniczki z mojego klubu, Darii, przyszło mi biegać z Marysią. Bardzo ją cenię za wytrwałość i determinację w treningu. Przydałoby się tyle zapału i chęci niektórym zawodnikom z polskiej czołówki. Na każdej z tras przytrafił mi się jednak błąd (oba na około 10’’), co w połączeniu z brakiem szybkości u Mary skutkowało dalszym, ale mimo to satysfakcjonującym mnie, 7 miejscem.
Ostatni dystans tego weekendu to klasyk rozgrywany w terenie krzaczasto-pokrzywowym. Chociaż po wszystkich zapowiedziach i pobycie na mapce rozgrzewkowej, przygotowany byłem na dużo gorszy teren. W ferworze walki teren okazał się przystępny i wcale nie trzeba było zbędnie obiegać terenów „zielonych”. Tego dnia nogi zapodawały rewelacyjnie, głowa pracowała tak, jak powinna, dzięki czemu po raz kolejny udało się wygrać i wykręcić dobry czas. Małe błędy przydarzyły mi się na kilku punktach (4,6,10,11), które łącznie mogły kosztować mnie utratę 80’’.
Całe zawody odbyły się bez wielkich wtop. Muszę jednak opisać sytuację, która moim zdaniem nie może mieć miejsca na jakichkolwiek zawodach, a co dopiero na Mistrzostwach Polski!!! Na klasyku startowałem w jednej minucie z czołowym polskim seniorem, a przeglądając opisy w boksie startowym zauważyłem, że pierwszy punkt mamy taki sam. Nie muszę chyba pisać, że dla każdego z nas było to znaczne ułatwienie. Tutaj (chociaż nie tylko tutaj) organizatorzy się nie popisali. Mimo to zawody mi się podobały, a najbardziej sprinterskie sztafety, które moim zdaniem są przyszłością naszej dyscypliny.