Odkąd po Longu powróciłem do regularnego biegania, każdy trening prowadził do zrobienia jak najlepszej formy( o ile w 3 tygodnie da się coś zrobić), która miała pozwolić na dobre starty w Mistrzostwach Wojska Polskiego w biegach przełajowych oraz w zawodach Air Nord, czyli mistrzostwach Sił Powietrznych państw NATO w biegach przełajowych.
Tygodniowa przerwa, którą zaserwowałem sobie po ostatnich MP w BnO, bardzo dobrze mi zrobiła. Lubię po sezonie pojeździć na rowerze, poczłapać się czy powygłupiać, tak jak miało to miejsce na zakończeniu sezonu w Lesznie. Jednak przerwa od mocnego treningu, która miała trwać dłużej, została przerwana na rzecz treningu do imprez wojskowych. Oczywiście przełaje to nie moja najmocniejsza strona, dużo pewniej czuję się z mapą w ręku, ale była to ciekawa odskocznia. Nie zapominałem oczywiście w tym czasie o treningach technicznych, ale wykonywałem je sporadycznie. Plan na te nieco ponad 3 tygodnie był prosty, podnieść nieco szybkość i wytrzymałość tempową poprzez starty oraz delikatnie szlifować to treningami.
Na pierwszy ogień poszedł bieg w Poznaniu z cyklu Parkrun. Ciekawa inicjatywa, oraz okazja dla tych, którzy się ruszają, by co tydzień mogli spróbować się z innymi biegaczami na dystansie 5km. Z założenia nie miał to być bieg na maxa, a jedynie sprawdzenie swojej aktualnej dyspozycji. I tak po starcie trzymaliśmy się z Rinem z przodu stawki, by po kilometrze aż do końca prowadzić bieg. Ostatni kilometr lekko przyśpieszyłem, dzięki czemu mogłem uciec Rinowi i samotnie finiszować. Czas 16:49 na trasie nieco ponad 5km, nie imponował, ale jak na ten okres był zadowalający.
Następnym zaplanowanym startem był I Bieg w Botaniku w Łodzi. Korzystając z wolnego na uczelni, wybrałem się na cały tydzień do domu, a pobyt zakończyłem mocnym startem. Tutaj już bez żadnego ściemniania, biegłem od początku do końca bardzo mocno. Wybrałem ten start, między innymi dlatego, że do biegu zgłosił się Tomek Osmulski, co zapewniało mi wsparcie i ściganie podczas biegu. Tak jak się spodziewałem bieg był bardzo szybki. Do 4 kilometra, gdzie mieliśmy 12’29’’, biegłem razem z Tomkiem. Dalej jednak puchłem, a rywal przyśpieszał i musiałem zadowolić się 2 miejscem. Czas 16’08’’ na trasie 5,15km, utwierdził mnie w tym, że spokojny trening i szlif startami przynosi oczekiwane rezultaty.
Wreszcie przyszedł czas na pierwszy poważniejszy start. Mistrzostwa Wojska Polskiego w biegach przełajowych rozpocząłem biegiem indywidualnym na dystansie 3km. Niestety przed startem nie wiedziałem, jaki dokładnie dystans pobiegnę, a 3km to dla mnie nieco za mało. Trasa biegu była iście przełajowa. Bieg rozgrywał się bowiem na drogach poczołgowych zalanych błotem i kałużami. Dystans 3km wystarczył mi, żeby się zmęczyć, jednak czuję, że gdyby była to trasa o 1-2 kilometry dłuższa, mógłbym wypaść nieco lepiej. A tak skończyłem na 4miejscu, przegrywając z pierwszym Arturem Olejarzem(nie jakim „Olejem”) 35’’.
Następnego dnia w ramach MWP rozgrywane były sztafety. Mnie przydzielono do dość mocnej sztafety męskiej 4x2km, na 3 zmianie w składzie z Breszką, Rinem i Tarasem. Udało nam się zdobyć brązowy medal. Pomimo 2 miejsca po 3zmianach, Tarasowi nie udało się utrzymać przewagi nad 3 sztafetą. Jednak nie można mieć do niego pretensji, nikt tego dnia nie był w stanie rywalizować z Łukaszem Parszczyńskim.
Po kilku dniach względnego odpoczynku przyszła kolei na ostatni, najpoważniejszy zaplanowany na ten okres bieg. Na Air Nord w Amsterdamie polskie Siły Powietrzne wystawiły najmocniejszą możliwą Reprezentację, co z resztą udowodniliśmy podczas biegu. Tym razem przyszło mi się zmierzyć z 4 pętlami po 2410m każda. Trasa po raz kolejny była dość ciężka. Pierwsze 1000-1100m prowadziło piaszczystą drogą, z czego ok. 500-600m pod górę. Dalej nieco łatwiej po leśnych ścieżkach z szybkim zbiegiem, by tuż przed końcem pętli wejść po raz kolejny na piaszczystą drogę. Wiedziałem, że z najlepszymi szans nie mam, ale do punktacji drużynowej punktowało 6 zawodników z każdego państwa, dlatego nie odpuszczałem.
Od początku biegłem ok. 10-14miejsca razem z Rinem. Z każdym kilometrem czołówka się oddalała, a rywali do ogrania ubywało.
Na 3 pętli zerwałem się by wyprzedzić Belga, jednak jego kontratak był dla mnie za mocny.
Dałem z siebie wszystko tego dnia, i skończyłem na 11miejscu z czasem 32’39’’. Bieg wygrał Michał Kaczmarek(który za 9dni startuję w maratonie- trzymam kciuki!) z czasem 30’09’’.
Po biegu wszyscy mogliśmy świętować, bowiem wygraliśmy zarówno w punktacji męskiej jak i kobiecej.
Wreszcie mogę dłużej odpocząć, nabrać ochoty do kolejnego sezonu, do kolejnych miesięcy ciężkiej pracy. Idealnie na ten okres wpasował się 10dniowy obóz regeneracyjny w Cetniewie, na który wybieram się w poniedziałek. Mam nadzieję, że wypoczęty, wyleczony i zrelaksowany, wrócę z nowym zapałem i motywacją.