Każda chwila naszego życia to czas, w którym jesteśmy atakowani przez bodźce. Szumy, odgłosy, obrazy, zapachy to tylko nieliczne przykłady, z którymi mamy do czynienia na co dzień. Wyobraźmy sobie, że ciągle słyszymy nasz zegarek, szum wiatru, muchę, docierają do nas wszystkie obrazy z okoła. Dramat… I tu właśnie z pomocą przychodzi uwaga, czyli system odpowiedzialny za selekcję informacji i zapobieganie przeładowaniu nadmiarem danych. Do tej pory naukowcy spierają się, jak naprawdę działają procesy uwagowe. Czy informacje są przekazywane dalej do mózgu według zasady „wszystko albo nic”, czy istnieją filtry, czy w końcu system może działać modułowo i możemy panować nad kilkoma czynnościami równolegle. Mniejsza o to, bo istnieje uniwersalna zasada, która pozwala naszą uwagę skierować na właściwych obiektach. Jest to świadomość, czyli zdawanie sobie sprawy z własnych procesów psychicznych, np. co jest przedmiotem spostrzegania czy myślenia. Ważne zatem, że uwaga to co innego niż świadomość. Tyle teorii. Ale jak to się ma do biegu na orientację i co możemy z tą wiedzą zyskać?
Jesteśmy w trakcie biegu, patrzymy na mapę, mamy pewną koncepcję pokonania danego przebiegu. Nie ma możliwości, a przynajmniej nasz organizm – ze względu na oszczędność uwagi – nie pozwoli, abyśmy rejestrowali cały czas otaczające nas obiekty i elementy na przebiegu. System po prostu się zmęczy i szybko przestanie być wydajny. Naszą świadomość, czyli jakby furtkę do sukcesu, powinniśmy skierować w miarę możliwości na to, co najważniejsze. I tutaj pojawia się pytanie – co? Z pewnością zależy to od specyfiki danego biegu czy umiejętności zawodnika, ale ja podam tylko jeden przykład. Thierry Gueorgiou wskazuje jako metodę szukanie w drodze na nasz punkt kontrolny pewnych i charakterystycznych obiektów. Wielu wyda się to oczywiste, ale trudność w wyborze tych „najbardziej charakterystycznych” może zacząć się, gdy weźmiemy pod lupę mapy z tysiącami szczegółów.
Ponadto, nawet gdy mamy włączoną świadomość (tego, czego szukamy na przebiegu, np. góry, ścieżki), istnieje duże ryzyko spadku naszej czujności. Jest tutaj uniwersalna metoda. Można uświadamiać się poprzez nazywanie. Czyli wiem, że mój punkt jest za górą (mam to „w myślach”), ale dla pewności mówię sobie pod nosem: „za górą”. Zmniejsza się wtedy ryzyko przebiegnięcia punktu! Z kolei podczas całego biegu, szczególnie na długich, prostych przebiegach, wskazany może być chwilowy odpoczynek od mapy i chwila „bezmyślenia”.