Periodyzacja – magiczne słowo klucz w procesie treningu sportowego. Pod tym niekoniecznie jasnym dla wszystkich terminem kryje się przemyślane i celowe działanie w planowaniu poszczególnych cykli treningowych. To nie lada sztuka, o czym mogliśmy się przekonać chociażby podczas minionych Igrzysk Olimpijskich w Londynie.
Trochę teorii
W latach 50-tych ubiegłego wieku nie praktykowano wśród wyczynowych sportowców całorocznego makrocyklu. Trening zaczynano zazwyczaj na kilka miesięcy przed docelową imprezą, a kończono zaraz po niej. Efektywnie zawodnik trenował zazwyczaj około 7-8 miesięcy w roku. To podejście z czasem zanikało wraz ze stale podnoszącym się poziomem rywalizacji sportowej. Obecnie w każdym wyczynowym sporcie stosujemy podział na podstawowe cykle szkoleniowe.
MAKROCYKL, czyli największy cykl szkoleniowy trwa zazwyczaj rok. Uwzględniamy w nim najważniejsze imprezy docelowe i to pod nie układamy kolejne elementy piramidy. W niektórych dyscyplinach, jak np. lekkoatletyka, makrocykl może trwać pół roku – dotyczy to dyscyplin rozgrywanych zarówno w hali jak i na otwartym stadionie. W ostatnim jednak czasie obserwuje się u wielu czołowych lekkoatletów rezygnowanie ze startów halowych i skupianie się na „stadionowej” części sezonu. Tym samym odchodzi się od półrocznych makrocykli treningowych. W innych przypadkach, jak np. w wielobojach, ale i również w innych dyscyplinach Olimpijskich, jak chociażby zapasy czy wioślarstwo stosuje się makrocykle czteroletnie, których głównym celem jest szczyt formy na najważniejszej imprezie niemal dla każdego sportowca – czyli Igrzyskach Olimpijskich. Jeśli chodzi o nasz sport – z oczywistych względów naturalnie stosowanym makrocyklem jest ten roczny.
OKRESY na które dzielimy makrocykl są 3 – przygotowawczy, startowy, przejściowy. Jak same nazwy wskazują – pierwszy z nich służy przygotowaniu do najważniejszych startów i budowaniu „bazy”, drugi to starty właściwe, które u nas trwają zazwyczaj od maja do września, trzeci zaś służy roztrenowaniu, nabraniu sił i leczeniu ewentualnych kontuzji.
MEZOCYKLE budują poszczególne okresy, trwają od 3 do 8 tygodni i wśród nich wyróżniamy kilka rodzajów: podstawowy, przedstartowy, startowy, regeneracyjny. Specyficznym mezocyklem jest BPS (bezpośrednie przygotowanie startowe), który to znów można dzielić na 3 fazy.
MIKROCYKLE to kolejny element układanki. Trwają najczęściej tydzień, choć i stosuje się nieco dłuższe. Kilka mikrocykli tworzy mezocykl. Mikrocykle również możemy dzielić na kilka rodzajów.
JEDNOSTKA TRENINGOWA, czyli najmniejszy element składowy makrocyklu. Jest nim każdy trening jaki wykonujemy. Aby był efektywny, każda jednostka powinna mieć swój cel do którego ma nas ona przybliżyć.
Wszystkie te elementy tworzą strukturę czasową treningu sportowego
Po co to wszystko?
Wielu osobom planowanie treningu może wydać się niepotrzebne. Oczywiście, przedstawiona powyżej struktura jest tylko schematem działania. Możliwe (a nawet wskazane) są jej modyfikacje. To pomoże zachować nam jedną z podstawowych zasad treningu – indywidualizację.
Można trenować spontanicznie i bazować na talencie zawodnika ale na dłuższą metę ryzyko niepowodzenia rośnie. Można również stosować inwersję makrocyklu, która stawia trochę na głowie teorię sportu, ale które jest również stosowana wśród niejednego sportowca z dobrym skutkiem. Można modyfikować naprawdę wiele, a pole manewru ograniczone jest jedynie dobrem i zdrowiem zawodnika.
Szczyt formy – perfekcja trenera czy przypadek?
Cała struktura czasowa treningu sportowego ma jedno zasadnicze zadanie – uzyskanie szczytu formy na najważniejszej imprezie sezonu – Mistrzostwach Świata czy Mistrzostwach Polski (w zależności od poziomu zawodnika). Trafienie z formą na daną imprezę to nie lada wyczyn, do którego trenerzy mogą dochodzić nawet latami z danym zawodnikiem czy zespołem. Zapewne to jest również jedną z przyczyn tak niskiego poziomu piłki nożnej w Polsce, gdzie trenerzy poszczególnych drużyn wymieniani są częściej niż olej w nadmorskich smażalniach ryb. Poznanie zawodnika (lub drużyny), jego reakcji na dane bodźce, na konkretne intensywności i objętości oraz na poszczególne środki treningowe jest fundamentem sukcesu sportowego. I znów tutaj wracamy do najważniejszej zasady – indywidualizacji. Dany rozkład środków treningowych i poszczególnych cykli u jednego zawodnika niekoniecznie przyniesie sukces u innego. Niestety wielu trenerów o tym zapomina, czego skutki można czasem poznać dotkliwie na własnej skórze
O tym, jak wielką sztuką jest uzyskanie szczytu formy w danym momencie wielokrotnie można było się przekonać na Igrzyskach Olimpijskich. Polscy siatkarze – nasi główni faworyci do złota, zwycięzcy Ligi Światowej, mieli święcić kolejny triumf na Londyńskiej imprezie. Skończyło się na ćwierćfinale i porażce z Rosją oraz wcześniejszymi przegranymi z Bułgarią i Australią (!). Andrea Anastasi, geniusz sztuki trenerskiej w siatkówce, gdzieś popełnił błąd. Może za wcześnie był szczyt formy na LŚ, może za duże obciążenia w BPS do Igrzysk – niestety tego się nie dowiemy. Inne przykłady to Marcin Dołęga czy nasi kajakarze.
Są oczywiście pozytywne przykłady udanej periodyzacji. Felix Sanchez – człowiek – legenda lekkoatletyki, doświadczony niejedną kontuzją, licznymi operacjami i długimi okresami rehabilitacji, został najstarszym złotym medalistą Olimpijskim na dystansie 400m ppł. Jego wyczyn, może nieco w cieniu wielkich wyników Bolta czy Rudishy wydaje się świetnym przykładem jak doświadczenie, praca i determinacja mogą owocować szczytem formy podczas najważniejszej imprezy i złotym medalem w konkurencji, która „przeznaczona” jest dla młodszych zawodników. Felix ma 35 lat, podczas gdy średnia wieku zwycięzców IO w tej konkurencji wynosi niespełna 24 lata, a najstarszym złotym medalistą Olimpijskim do tej pory był Angelo Taylor w Pekinie, mając wówczas 30 lat.
Trzeba też pamiętać, że o końcowym sukcesie nie decyduje jedynie dobry plan treningowy i szczyt formy w odpowiednim momencie. Składają się na to dyspozycja dnia, czynniki środowiskowe, czynniki genetyczne oraz przede wszystkim szczęście, bez którego nawet najlepszy plan i najlepszy trener nie dadzą nam upragnionego sukcesu.
okładka: Runners World – David Plunkert
fot. Londyn 2012