Jadąc na Mistrzostwa Świata miałem w głowie pewne założenia oraz cele. Wiedziałem, że będzie ciężko. Wiedziałem, że rywale to najlepsi z najlepszych, ale wiedziałem też, że jestem dobrze przygotowany i biega mi się bardzo dobrze.
Moje cele były dość jasne. Jako, że startowałem w sprincie, sztafetach sprinterskich oraz sztafetach leśnych w przygotowaniach skupiłem się na poprawie szybkości. Udało mi się to w znacznym stopniu. Spodziewałem się, że na mistrzostwach mogę mieć problemy z przygotowaniem biegowym, ale jak się później okazało w pierwszym starcie stanowczo zawiodła głowa.
Pierwszy mój bieg, czyli eliminacje sprintu odbywały się jako pierwszy start na WOC. Zatem wszyscy byli na świeżości. Oczywiście celem było zakwalifikowanie się do finału. Przed biegiem myślałem, że będzie o to bardzo trudno. Zdawałem sobie sprawę, że jestem w stanie się zaeliminować, ale myślałem, że muszę biec na maxa od startu do mety. Jak się okazało, wystarczyła spokojna głowa, czysty i równy bieg. Niestety mój taki nie był.
Od początku biegu byłem mocno rozkojarzony/rozkręcony/nakręcony?. Popełniałem małe, ale kosztowne błędy. I tak po kilka sekund na 1,2,4,5,7,10,15 i 16 punkt. Łącznie dało to około 50 sekund błędu. Do finału zabrakło 21’, więc jak widać wystarczyło pobiec swoje. Pozytyw tego dnia był taki, że od początku biegu czułem moc. Biegło mi się luźno z dużym zapasem, którego nie byłem w stanie wykorzystać.
Już kolejnego dnia odbywały się sztafety sprinterskie, na których biegałem 2 zmianę. Nowy bieg, nowe szanse, nowa motywacja i nowe siły. Po świetnym biegu Iwony, wychodziłem na 5 miejscu. Przed sobą miałem grupę świetnych zawodników, których początkowe tempo było dla mnie zadziwiające wolne. Dopiero w drugiej części biegu, kiedy czołówka zmieniła „przerzutkę” zacząłem zostawać z tyłu. Ogólnie zaliczyłem bardzo dobry bieg, w pełni wszystko kontrolując. Mogę sobie jedynie zarzucić wariant na 8 punkt, gdzie mogłem stracić kilka sekund. Przybiegłem na 8 miejscu, z czego byłem całkowicie zadowolony. Po kolejnych dwóch zmianach nasz TEAM skończył na 11 miejscu. Mimo, że do 8 byłem niewiele, myślę, że to świetny wynik.
Jako, że nie zakwalifikowałem się do finału sprintu, przed startem sztafet leśnych miałem 3 dni odpoczynku. W tych dniach trenowałem, kibicowałem i upajałem się Szkocką pogodą.
Brawo dla Papusia i Iwony za wyniki w finale sprintu! Rewelacyjnie ogląda się Polaków, którzy walczą o najwyższe miejsca.
Razem z Paszą, Kowalkiem i Rinem długo myśleliśmy nad ustawieniem zmian sztafety leśnej. Koncepcji było wiele. Przede wszystkim nie chcieliśmy powielać układu, który nigdy nic spektakularnego nie przynosił. Z założenia byłem najsłabszym ogniwem sztafety, które trzeba było gdzieś sprytnie wpleść. Moim zdaniem ustawienie Rino, Kowalek i ja na ostatniej zmianie było najlepszym. Mądry Polak po szkodzie, więc teraz można gdybać i rozmyślać, ale uważam, że takie ustawienie jeszcze kiedyś może dać nam miejsce w TOP6. BnO to sport niezwykle nieprzewidywalny, gdzie nawet najlepsi popełniają błędy, i to w każdym terenie. Po błędach Rina, dobrym biegu Kowalka, startowałem z 24 miejsca.
Oczywiście nie zamierzałem odpuszczać i dałem z siebie wszystko. Mój bieg był bardzo dobry. Jedynie w kilku miejscach mam sobie do zarzucenia błędy kilkunastosekundowe. Tym biegiem udowodniłem sobie, że jeszcze potrafię. Niestety przed końcem biegu zaliczyłem przedwczesny finisz, po to żeby dogonić Hiszpana oraz Rosjanina. Kosztowało mnie utratą sił i na końcu biegu zwyczajnie zabrakło. Skończyliśmy na 19 miejscu. Apetyty były większe, ale tym razem wystarczyło na tyle.
W zasadzie w dzień sztafet zakończyłem pierwszą część sezonu, ale korzystając z formy, następnego dnia wystartowałem w Scottish 6 Days w terenie ze sztafet na trasie M21S. Dobry bieg, świetna zabawa, mocne tempo i jeden błąd.
Te Mistrzostwa były moimi drugimi, chociaż tak naprawdę biorąc pod uwagę jedynie start w sztafetach na WOCu 2012, pierwszymi seniorskimi. Na pewno zdobyłem ogrom doświadczenia, przeżyć oraz emocji, które mam nadzieję, że zaprocentują w przyszłości. Nasze wyniki pokazują, że da się rywalizować z najlepszymi, ale potrzeba do tego ciężkiej pracy.
Odpocząłem już przez kilka dni po WOCu. Próbuje przyzwyczaić się do temperatur panujących w Polsce, ale to chyba niemożliwe. Druga część sezonu zapowiada się bardzo pracowicie, a wszystko rozpocznie się już za tydzień od 24 dniowego wyjazdu do Font Romeu, gdzie będę przebywał na wysokości około 1800 m. n.p.m.
Jednak przed wyjazdem, już w ten weekend wybieram się na GPPolonia do Kwidzyna. 3 dni, 3 starty, upały i mam nadzieję, ciekawe mapy.
W niedzielę dostępne będą online GPSy. Szczegóły na stronie.