Po pierwszych eliminacjach, które dla mnie odbyły się w Anglii, postanowiłem skupić się na przygotowaniu do sprintu. Nie oznacza to, że nagle stanę się specjalistą sprintów ani też nie zacznę trenować tylko do nich. Zamierzam jednak poprawić swoją szybkość i dynamikę, w czym mam nadzieję, treningi sprinterskie mi pomogą. I tak, w zamian startu na Swedish League, wybrałem się na 4 dni do mekki polskich sprintów, czyli Warszawy.
Dzięki uprzejmości Jacka i Moniki, miałem rewelacyjne warunki do treningu. Przede wszystkim bardzo dobre treningi, które zaplanował Jacek, a na każdy z treningów dosyć blisko, dzięki czemu nie traciłem czasu na dojazdy i korki.
Na pierwszy ogień poszedł start w Szybkim Mózgu, podczas którego czułem się jak flak. Już na rozgrzewce wiedziałem, że coś jest nie tak, ale mimo tego próbowałem pobiec jak najlepiej. Pomimo łatwego terenu jak na „normy Morawskiego” nie wystrzegłem się kilku błędów ( punkty – 1,8,17,20,24,27).
Następnego dnia zaplanowane miałem dwa konkretne treningi. Rano wybrałem się na etap Warszawa Nocą rozgrywany na starówce. Założeniem było 25 minut mocnego biegu, więc skończyłem na 22 punkcie, gdzie wygrywałem 6 sekund z Papusiem. Oczywiście on biegał to w grudniu i to w nocy, ale było to potwierdzeniem mojego lepszego samopoczucia niż dzień wcześniej.
Popołudniu przyszedł czas na interwały. Trzy razy pięć minut na przebiegach z trasy Warszawa Nocą. Dzięki takiemu zastosowaniu mogłem porównać się do najlepszych (chociaż w tym przypadku nie miało to sensu ze względu na śnieg, który wtedy tu leżał), a Jacek nie musiał wysilać się nad nową trasą. Po raz kolejny czułem się lepiej, nogi mimo wcześniejszych treningów były luźniejsze.
Piątek miał być nieco lżejszym dniem, co nie oznacza odpoczynku. Na pierwszym treningu „zwiedzałem” okolice Pałacu Prezydenckiego w formie pięciu interwałów jednoprzebiegowych. Myślę, że ten trening to „majstersztyk” w wykonaniu Morawskiego! Zadaniem był wybór wariantu w biegu, przez co miałem na to bardzo mało czasu. Następnie musiałem jedynie zrealizować przebieg i starać się utrzymać jak najwyższe tempo. Każdy z przebiegów miał co najmniej 3 warianty, co powodowało ogromne zakotłowanie w głowie tuż po starcie.
Drugi trening to już bieganie na niskich obrotach, ale żeby nie było nudno, wymyśliłem moim zdaniem fajną formę treningu. Na starcie dostałem zbiorówkę z poleceniem dobiegu do punktu nr 106. Następnie Jacek, który biegł za mną, tuż przed każdym punktem mówił mi jaki jest kolejny punkt. Element zaskoczenia, szybkiego wyboru wariantu oraz skupienie się na realizacji wariantu. Wyszło zacnie.
Korzystając z pokrewieństwa terminu mojego wyjazdu z zawodami Grand Prix Mazowsza, wystartowałem w drugim etapie. Middle, który został nieco wydłużony, w terenie bardzo szybkim, ale też przy tej prędkości ciekawym, idealnie wpasował się w aktualny moment przygotowań. Mogłem pobiegać bardzo szybko w lesie (4:47/km po kresce i 4:23/km z garmina) oraz poczuć klimat startowy. Dziękuję organizatorom za ukłon w moją stronę i dogłoszenie mnie po terminie! Bieg nie był w moim wykonaniu rewelacyjny, ale z większości przebiegów jestem zadowolony. Co ważniejsze biegło mi się o niebo lepiej niż w środę.
Teraz chwila wytchnienia i zebrania sił przed treningowym startem w Baltic Cupie, po którym nastąpi dużo ważniejszy, dwutygodniowy wyjazd do Szwecji.