Na początku marca, udało mi się wystartować po raz kolejny w wielodniówce. Tym razem były to zawody w Słowenii. 5 dniowe bieganie w ciekawym, ciężkim i różnym terenie, czyli Lipica Open 2015.
Jako, że pora jeszcze nie ta, a na listach startowych widniało wielu bardzo dobrych biegaczy, nie nastawiałem się na żaden wynik. Moim zadaniem było sprawdzenie siebie wśród najlepszych oraz próba łapania większych prędkości w lesie.
Pierwszy etap zaplanowany był w płaskim terenie. Trasa 5,6km nie powinna więc zająć zbyt wiele czasu. Okazało się jednak, że teren był ciężki z mocno skalistym podłożem oraz wieloma miejscami z bujną i utrudniającą bieganie roślinnością. Nie byłem przygotowany na taki teren, a przede wszystkim byłem bardzo słabo skoncentrowany na biegu. W skrócie, przeciętny bieg, sporo błędów na początku i równie przeciętne 13 miejsce z czasem 39’12’’. Pocieszające było to, że wszyscy popełniali błędy.
Drugiego dnia organizatorzy zafundowali nam klasyk, który jednak ani długością ani przewyższeniem nie powalał. 9,8km oraz 250m przewyższenia. Mój bieg po raz kolejny był nie równy. Momenty dobrych przebiegów oraz pewnych wejść przeplatały się ze złymi wyborami wariantów oraz błędami na wejściu. Jednak w dalszym ciągu nie potrafiłem się rozpędzić tak jak powinienem. Ostatecznie 15 miejsce i czas 68’09’’.
Kolejny etap zapowiadał się bardzo przyjemnie. Teren górzysty po połowie trasy zmieniał się w teren półotwarty z dużą ilością zielonych elementów. Postanowiłem przed biegiem, że chcę wreszcie pobiec płynnie, dobrze wchodząc w bieg i kontynuując to w drugiej części. Na niektórych przebiegach chciałem również przyśpieszyć, żeby sprawdzić jaką prędkością muszę biegać by wygrywać. O ile pierwsze założenie spełniłem, dzięki czemu udał mi się równy, dobry bieg z małymi błędami, o tyle myśl o przyśpieszeniach zaniechałem po pierwszej próbie. Suma summarum zająłem dobre 7 miejsce.
Czwarty etap od początku zawodów wydawał się wyzwaniem. Organizatorzy zapewniali, że jest to etap dla zawodników dobrych technicznie oraz że nie padną tu rekordy średnich na kilometr. Nie zwykle ciekawy teren oraz skala mapy 1:7500 zapewniały fajną zabawę. Mój bieg do połowy trasy był bardzo dobry. Do 10 pkt byłem jeszcze na 3 miejscu, niestety dalej popełniłem spory błąd na wejściu na 11stkę, przez co straciłem koncentrację na kolejnych przebiegach. Na mecie po raz kolejny 7 miejsce, co jednak było dla mnie dobrym wynikiem. Z dnia na dzień moje biegi były coraz lepsze.
Ostatni dzień był powrotem do terenu z nieckami. Jednak tym razem teren był dużo szybszy. Brak kamieni pod nogami oraz lepsza przebieżność sprawiały, że od początku biegu można było nabrać komfortową dla mnie prędkość. Niestety okazało się, że bieganie z taką prędkością spowodowało odcięcie mózgu. Dość łatwy, długi przebieg na 11 punkt okazał się olbrzymią wpadką. Już dawno nie popełniłem błędu na 3 minuty. Kolejne błędy na 15 i 17 punkt wynikały z nie dokładnego wczytania mapy oraz słabego druku mapy. Myliłem poziomice z symbolem punktu. 16 miejsce tego dnia nie mogło cieszyć, jednak doszukując się pozytywów, muszę napisać, że wreszcie poczułem się jak na zawodach. Wiele przebiegów udowodniło mi, że jednak mogę biegać bardzo szybko w lesie.
Ostatecznie zająłem 6 miejsce, co wśród takich zawodników jest dla mnie sukcesem. Dobry prognostyk na przyszłość dodał mi pewności siebie oraz motywacji do dalszego trenowania. Wyniki
Od razu po zawodach przejechałem do Szklarskiej Poręby, gdzie kilkoma akcentami chcę pchnąć do przodu swoją wytrzymałość szybkościową. Mam nadzieję, że się to uda! Kolejne wyzwania czekają.