Karolina Hanuszkiewicz: Wojsko wydaje się być miejscem przede wszystkim dla mężczyzny, jak odnajduje się tam młoda biegaczka?
Agata Stankiewicz: Na szkoleniu było dużo kobiet i nie wydaję mi się, żeby ktoś źle się czuł. Jedyny problem był przy zaliczeniach, na przykład przy czołganiu, rzucie granatem, bo normy były jednolite dla wszystkich, a wiadomo, że kobieta nie rzuci tak daleko i nie będzie się czołgała tak szybko.
Ewa Gwóźdź: Ja nie rzucałam granatem J Generalnie myślę, że to nie jest problem, odnaleźć się kobiecie w wojsku. Kobiety są tak samo traktowane jak mężczyźni na takim szkoleniu. To nie jest tak, że jest dla nas jakaś ulga, że idziemy na poligon i kobiety wracają wcześniej, bo jest ciężko. Traktowali nas tak samo i myślę, że jeśli ktoś zdecydował się na takie szkolenie, to liczył się z tym, że momentami nie będzie łatwo. Fizycznie przede wszystkim, a przez to czasem i psychicznie. W czasie mojego szkolenia jedna dziewczyna zrezygnowała, nie dawała sobie rady, ale nie było więcej takich przypadków.
Za wami na razie szkolenie wojskowe, co z tego doświadczenia będziecie wspominać najlepiej, coś was zaskoczyło?
Ewa: Ja ogólnie nie wiedziałam na co się nastawiać, więc było zaskoczenie jak to wszystko wygląda. Okazało się, że to nie jest takie straszne. Miałyśmy okazję przeżyć takie rzeczy, których normalnie byśmy pewnie nie przeżyły, czyli na przykład strzelanie. Byłam zaskoczona tym jak bardzo udało się zgrać z ludźmi, zżyłam się z nimi. Naprawdę po tych czterech miesiącach, aż ciężko było się rozstać. Wciąż mam kontakt z tymi osobami. To właśnie mnie pozytywnie zaskoczyło, atmosfera. Nie chodzi mi nawet tylko o ludzi, z którymi tam byłam, ale też o dowództwo.
Agata: Jeśli chodzi o mnie, to podobnie. Spodziewałam się, że będę się tam męczyła przez ten czas i będę chciała szybko skończyć, po czym jak przyszedł ostatni tydzień, to okazało się, że mogłabym tam zostać. Też spodziewałam się, że będzie ciężko, obawiałam się o kadrę dowódców, ale okazało się, że byli tam normalni ludzie, więc to było przyjemne.
Miałyście jakieś chwile zwątpienia? Myślałyście czasem o tym, że macie już dość?
Ewa: Nie zawsze było kolorowo. Miałam taki przypadek, że zaplanowałam już weekend, miałam wrócić do domu, a nagle dowódca powiedział, że zostaje w jednostce, bo mam służbę i muszę zostać. To były takie nieprzyjemne chwile. Takie wkurzenie bardziej, że są takie ograniczenia. Czasem się okazywało rano, że mam coś nie tak w szafce i nie mogę wyjść na trening, więc od razu cały dzień trochę gorszy.
Agata: Najgorsze momenty to właśnie te, gdy wszyscy musieli odpowiadać za to, co przeskrobała jedna osoba. Przed longiem, Mistrzostwami Polski była taka sytuacja, że jeden chłopak miał skarpetki pod szafką i przez to postanowili, że nikt nie mógł wyjechać na weekend. Przez cały tydzień chodziłam wkurzona, miałam dość, zastanawiałam się w co się wpakowałam, ale okazało się, że tylko nas tak straszyli i puścili nas. Czasem ucinali nam przepustki na dwa, trzy dni, nikt nie mógł nigdzie wyjść, a bieganie tylko po jednostce było męczące, wszędzie asfalt albo kostka brukowa.
Ewa: Miałam też moment zwątpienia jak po trzech miesiącach szkolenia, przeszłam do innego budynku, ludzie po części nowi i to tak na ostatnie cztery tygodnie. Znów musiałam się odnajdywać w nowej sytuacji.
Jak spędzałyście wolne chwile? Wyczekiwałyście, kiedy będziecie mogły wrócić do domu?
Agata: Ja wracałam do domu co dwa tygodnie. Niby czekało się na powrót do domu, ale w sumie zawsze okazywało się, że czas szybko leci i nie było źle. Choć weekendy w jednostce nie były jakieś przyjemne, nic nie trzeba było robić, ale siedzenie tam bezczynnie też nie było fajne, wszystko takie same, ludzie ubrani tak samo jak ty J
Ewa: Weekend poza jednostką to zawsze było dla mnie takie odsapnięcie psychiczne. Na przepustkę na weekend trzeba było zapisywać się do środy, ja się zawsze zapisywałam J Wiedziałam, że na razie jeszcze nie myślę o tym, żeby koniecznie wrócić do domu, ale w czwartek, piątek będę marzyć o tym, żeby wyjść poza te mury J
Rozumiem, że pójście do wojska, to była dobra decyzja?
Agata: Na razie tak, nie wiadomo jak dalej się wszystko potoczy, ale tak. Myślę, że warto coś takiego przeżyć. Zupełnie nowe, inne doświadczenie.
Ewa: Tak, na razie z samego szkolenia jesteśmy zadowolone. Myślę, że to było fajną przygodą. Chodzenie w hełmie z kałachem, niby bywało męczące, ale teraz już wspomina się to miło.
Jakie są teraz wasze sportowe plany będąc w wojsku?
Ewa: Myślę, że mamy ten sam plan. Teraz czekamy na kontrakt, a potem to co nas zobowiązuje, czyli start w zawodach wojskowych i takich jak do tej pory, cywilnych.
Agata: Cały czas biegamy, trenujemy, walczymy.