Trening biegacza na orientację w Polsce jest niezwykłym wyzwaniem, które zmusza do poszukiwania czasami rewolu- cyjnych wręcz rozwiązań.
Autor: Kalikst Sobczyński
Notoryczny brak dostępu do bardzo dobrych map, mało wymagające trasy (co uczciwie przyznam powoli się zmienia na lepsze) i mała konkurencja w polskiej elicie (bo co to za rywalizacja gdy ścigają się 4 dziewczyny i 5 chłopaków) stwarzają trudną sytuację, z którą zmuszeni jesteśmy sobie jakoś radzić. Jednak moje obserwacje (na szczęście są wyjątki, których one nie dotyczą) wskazują, że dużo większy problem nasi zawodnicy mają w sobie. Problem ten, to sposób w jaki postrzegają własny trening.
Z czego to wynika?
Zacznijmy od tego, że procentowy udział treningów technicznych w całym rocznym planie to niewielki ułamek. Koncentrujemy się na ciężkiej, wręcz tytanicznej pracy nad kondycją w zimie. Dokładamy interwały, zabawy biegowe, krosy i masę innych niezwykle ważnych elementów, a do lasu się nie garniemy. Dlaczego? Ponieważ najczęściej mamy daleko. Jeśli nawet jest blisko to nie ma z kim wyjść, albo nie ma kto postawić punktów (choćby wstążki). I tak biegamy kolejny zakres, kolejny kros, kolejny interwał. Jesteśmy coraz szybsi na ulicy i drodze, ale czy na pewno o to nam chodzi?
Na (nie)szczęście czasem jednak uda nam się wyjść na trening do lasu. Dostajemy trasę, biegniemy i… koniec. Nic więcej. Następnym razem dostajemy bardziej dopracowaną formę treningową (korytarz, szwajcarka, warstwicówka itd.), którą przebiegamy i… znowu nic, koniec.
Wreszcie startujemy w zawodach, przebiegamy je, analizujemy (przynajmniej tak nam się wydaje) i… nadal nic. Z czasem jesteśmy coraz sprawniejsi w lesie, ale zapewniam, że nie jest to wynik naszych przemyślanych wspaniałych treningów i startów, a jedynie zwykły efekt powtarzania w lesie mozolnie pewnych czynności.
Czy jest na to lekarstwo?
Tak. Czy możemy trenować tak jak Skandynawowie, czy choćby Czesi? Chciałbym, żebyśmy trenowali jak Polacy, ale najlepiej jak się da. O treningu kondycyjnym nie będę pisał, bo z całą odpowiedzialnością mogę rzec, że w Polsce mamy najlepszych trenerów od tej części przygotowań.
To co możemy zrobić, gdy do lasu ciągle mamy daleko, a mapy są jakie są? Lasu nie przybliżymy, mapy sami nie poprawimy (ale należy zabiegać o to u trenera, czy szefa klubu). Możemy za to skoncentrować się na wyciągnięciu maksimum korzyści z naszych treningów i startów. Możemy się postarać, aby każdy trening, w nawet w najmniej ciekawym lesie coś nam dał. Ale to może nastąpić dopiero gdy trenować będziemy COŚ. Gdy zrobimy to ŚWIADOMIE.
Przeczytaj również: Świadome trenowanie>>>