Hania Wiśniewska i Monika Gajda – to nasza reprezentacja na World Games 2013 w Kolumbii, czyli najbardziej medialną imprezę na świecie, w której jedną z głównych ról gra bieg na orientację. Dziś przepytujemy Monikę o jej nastawienie, przygotowania, plany…
Edit – 20 kwietnia: Zgodnie z komentarzem Kaliksta Sobczyńskiego – faktycznie dzień po opublikowaniu tego wywiadu dotarła do nas informacja, że Hanna Wiśniewska rezygnuje z wyjazdu na World Games. Zastąpi ją pierwsza z listy rezerwowej – Ania Morawska.
Rafał Podziński: Udało Ci się zakwalifikować na World Games 2013, które odbędą się w Kolumbii. Podejrzewam, że jeszcze przed wyjazdem na słowackie zawody Central European Spring Orienteering Meeting nie spodziewałaś się takiego obrotu sprawy. Wydawało się, że o wiele większe szanse na końcowy sukces mają Weronika Cych, Maria Pabich oraz Anna Morawska, które dwukrotnie pokonały Cię podczas Pucharu Borów Dolnośląskich. Jakie było Twoje nastawienie przed drugą rundą eliminacji? Zupełnie na „luzie” czy może wręcz przeciwnie – pełne ambicji i chęci odegrania się?
Monika Gajda: Przed rozpoczęciem eliminacji kompletnie nie wiedziałam, czego mogę się po sobie spodziewać. Jednak już po sprincie na Pucharze Borów Dolnośląskich zrozumiałam, że przynajmniej na tym dystansie mam szansę rywalizować z resztą dziewczyn. Jadąc do Bratysławy, moje nastawienie było zupełnie na „luzie”. Wiedziałam, że nawet jeśli udałoby mi się bardzo dobrze pobiec na sprincie, to i tak nie jestem przygotowana do rywalizacji na klasyku. Po wygraniu eliminacji na sobotnim sprincie było jasne, że szanse na zakwalifikowanie są naprawdę spore. Dystans, jaki czekał nas w niedzielę, zdecydowanie nie stawiał mnie w roli faworytki, ale mimo to postanowiłam walczyć od początku i zobaczyć, na ile starczy mi sił. Starczyło do końca.
R.P.: Podczas World Games rywalizacja odbędzie się na dystansie średnim oraz dwóch krótkich biegach miejskich (sprint i sztafety mieszane). Twoim koronnym dystansem zawsze wydawał się być właśnie sprint, dlatego program zawodów powinien Ci w pełni odpowiadać. Mam rację? Czy może jednak żałujesz, że zabraknie prestiżowego klasyka?
M.G.: Cieszę się, że właśnie krótsze dystanse będą rozgrywane na World Games. Zawsze sprint był moim ulubionym dystansem. Jednak wbrew pozorom klasyk i sprint są bardzo do siebie podobne, ponieważ w obydwu biegach chodzi przede wszystkim o wybór najlepszych wariantów.
R.P.: Wszyscy pamiętamy Twój niebywały sukces podczas Mistrzostw Świata Juniorów 2010 w Danii, kiedy to zdobyłaś brązowy medal w biegu sprinterskim. Na wyższym stopniu podium stała wtedy Hanna Wiśniewska, która będzie drugą reprezentantką naszego kraju w Kolumbii. Czy możemy liczyć na powtórkę tego wspaniałego wydarzenia sprzed trzech lat? Jakie są, Twoim zdaniem, wasze szanse na tle światowej elity kobiecego orienteeringu?
M.G.: Ciężko mi oceniać nasze realne szanse. Na pewno damy z siebie wszystko, jednak konkurencja będzie naprawdę na wysokim poziomie.
R.P.: Wiem, że na początku tej zimy miałaś dość poważne problemy zdrowotne. Czy w tej chwili już wszystko jest w porządku? Jak przebiegały do tej pory Twoje przygotowania do tego sezonu i jak (jeżeli w ogóle) zmienią się one po zdobyciu kwalifikacji na World Games?
M.G.: Od dłuższego czasu ciągną się za mną różne kontuzje. W lipcu zeszłego roku złamałam obojczyk. Jednak dzięki długotrwałej rehabilitacji pod okiem Rafała Pawikowskiego moja ręka jest już zupełnie sprawna. Na początku tego roku miałam problemy z kolanem, jednak wygląda na to, że i z tą kontuzją udaje mi się wygrać. Treningi po półrocznej przerwie rozpoczęłam dopiero od początku tego roku. Na pewno zdobycie tej kwalifikacji zmotywuje mnie do ciężkiej pracy i powrotu do trenowania. Mam nadzieję, że tym razem już bez żadnych przeszkód.
R.P.: Jesteś studentką dwóch trudnych kierunków. Czy często brakuje Ci czasu na wykonanie zaplanowanego treningu? Jak znajdujesz motywację w momentach, gdy zwyczajnie się nie chce, gdy na nic nie masz ochoty?
M.G.: Muszę przyznać, że studiowanie dwóch kierunków nie sprzyja trenowaniu, a w zasadzie je wyklucza. Dlatego m.in. miałam tak długą przerwę w bieganiu. Dla mnie najlepszym rozwiązaniem jest robienie treningów przed zajęciami, ponieważ w czasie dnia nie ma na to czasu, a wieczorem jestem tak zmęczona, że nawet jeśli zmotywuje się do wyjścia na trening, będzie on nieefektywny. Najlepszą motywacją dla mnie jest wizualizacja postanowionych sobie celów i świadomość, że być może trening, który właśnie kusi mnie opuścić, jest krokiem do ich realizacji. Dobrym sposobem jest także trening w grupie, w towarzystwie zawsze łatwiej zmotywować się do wyjścia.
R.P.: Na zakończenie pytanie o Twoje zainteresowania. Gdyby nie bieg na orientację, to co innego? Żyjesz tylko bieganiem, analizą map, wariantów oraz międzyczasów czy może jest jakaś inna pasja, o której nie mamy zielonego pojęcia?
M.G.: Od jakiegoś czasu interesuję się ogrodnictwem i architekturą krajobrazu. W okresie, w którym nie trenowałam, analizę wariantów i śledzenie blogów gwiazd orienteeringu zastąpiło wertowanie ogrodniczych czasopism i projektowanie nowych rabatek w ogródku. Być może kiedyś, jak już uporam się ze studiami, będę kontynuować moja edukację w tym kierunku, ale na razie są to bardzo odległe plany.