Rozpoczynamy cykl wywiadów, w których będziemy starali się pokazać różne oblicza ciekawych postaci. Pogrzebiemy trochę w przeszłości, aby oświecić niewiedzących. Wcielimy się też we wróżbitów, czasami wybiegając daleko w przyszłość… Jednak głównie zajmiemy się zadawaniem pytań, ale nie byle jakich, bo tych, które albo nigdy nie padły albo nie wszyscy znają na nie odpowiedzi. Na początek – Michał Olejnik.
Dominik Chudzik: Od czego zaczęła się Twoja przygoda ze sportem?
Michał Olejnik: Moja przygoda sportowa sięga bardzo dawnych czasów. Chyba jak każde mało dziecko grałem w piłkę, jeździłem na rowerze, czy pływałem – to właśnie są dla mnie początki związane ze sportem. Następnie w szkole podstawowej, już w I klasie zauważyłem, że nieźle radzę sobie z piłką przy nodze. Postanowiłem to rozwijać w klubie sportowym „Włókniarz Pabianice”. BnO „dotknęło” mnie dopiero w IV klasie podstawówki.
DCh: Czemu nie zdecydowałeś się zostać piłkarzem, przecież właściwie każdy dzieciak oglądając mecze w telewizji pragnie zostać w przyszłości drugim Messim, czy Ronaldo?
MO: Właściwie to zostałem piłkarzem, byłem nawet w kadrze wojewódzkiej. Dość długo trenowałem jednocześnie piłkę nożną oraz BnO, jednak w pewnym momencie trzeba było dokonać wyboru. Dlaczego wybrałem bieg na orientację, a nie nasz „narodowy sport”? – Przyszedł w moim życiu moment, w którym BnO zaczął mnie fascynować, bawić. Doszły do tego pierwsze sukcesy, zwycięstwa oraz przezabawna atmosfera i wspaniałe otoczenie (przyjaciele, którzy są ze mną aż do dziś). Właśnie to wpłynęło na moją decyzję.
MO: Właściwie to zostałem piłkarzem, byłem nawet w kadrze wojewódzkiej. Dość długo trenowałem jednocześnie piłkę nożną oraz BnO, jednak w pewnym momencie trzeba było dokonać wyboru. Dlaczego wybrałem bieg na orientację, a nie nasz „narodowy sport”? – Przyszedł w moim życiu moment, w którym BnO zaczął mnie fascynować, bawić. Doszły do tego pierwsze sukcesy, zwycięstwa oraz przezabawna atmosfera i wspaniałe otoczenie (przyjaciele, którzy są ze mną aż do dziś). Właśnie to wpłynęło na moją decyzję.
DCh: Jak wspominasz swoje pierwsze kroki z mapą w ręku?
MO: Bardzo dobrze pamiętam swoje pierwsze zawody na orientację. Był to wrzesień 2002 roku, zawody rozgrywane były w parku na Zdrowiu w Łodzi. Zaciągnął mnie tam mój ówczesny nauczyciel WF-u, Jerzy Woźniak, który następnie przez 10lat prowadził mnie we wspaniały sposób. Wiele mu zawdzięczam, ale pamiętam, że wtedy go nie lubiłem za to, że utrudniał mi rozwijanie kariery piłkarza. Pierwsze zawody poszły mi nadzwyczaj dobrze – wygrałem, ale mimo to nie chciałem startować nigdy więcej.
MO: Bardzo dobrze pamiętam swoje pierwsze zawody na orientację. Był to wrzesień 2002 roku, zawody rozgrywane były w parku na Zdrowiu w Łodzi. Zaciągnął mnie tam mój ówczesny nauczyciel WF-u, Jerzy Woźniak, który następnie przez 10lat prowadził mnie we wspaniały sposób. Wiele mu zawdzięczam, ale pamiętam, że wtedy go nie lubiłem za to, że utrudniał mi rozwijanie kariery piłkarza. Pierwsze zawody poszły mi nadzwyczaj dobrze – wygrałem, ale mimo to nie chciałem startować nigdy więcej.
DCh: Cytując hasło z Twojego poprzedniego bloga – kiedy poczułeś, że ,,BnO to jest to”?
MO: Długo nie chciałem startować ani wyjeżdżać na zawody. Wiele osób mnie namawiało, mówiło, że mam do tego jakiś talent, a ja za wszelką cenę chciałem być drugim Zinedine Zidane’m. Pamiętam, że swój pierwszy medal z zawodów na orientację schowałem do szuflady, żeby rodzice go nie zobaczyli. Dopiero po sukcesach w Pucharze Najmłodszych oraz dłuższych obozach technicznych poczułem radość z biegania. Wtedy, czyli w połowie 2003 roku, zacząłem trenować BnO. Poznawałem coraz więcej osób, obozy były coraz przyjemniejsze, zawody wciągały mnie coraz bardziej. Nie zauważyłem nawet, kiedy całkowicie się w to wciągnąłem. Pamiętam tylko, że już w 2006 roku, kiedy zamiast w M-14, biegałem jako młodszy w M-16, nie widziałem świata poza BnO. Myślę więc, że to w sezonie 2006 poczułem, że „BnO to jest TO!”.
MO: Długo nie chciałem startować ani wyjeżdżać na zawody. Wiele osób mnie namawiało, mówiło, że mam do tego jakiś talent, a ja za wszelką cenę chciałem być drugim Zinedine Zidane’m. Pamiętam, że swój pierwszy medal z zawodów na orientację schowałem do szuflady, żeby rodzice go nie zobaczyli. Dopiero po sukcesach w Pucharze Najmłodszych oraz dłuższych obozach technicznych poczułem radość z biegania. Wtedy, czyli w połowie 2003 roku, zacząłem trenować BnO. Poznawałem coraz więcej osób, obozy były coraz przyjemniejsze, zawody wciągały mnie coraz bardziej. Nie zauważyłem nawet, kiedy całkowicie się w to wciągnąłem. Pamiętam tylko, że już w 2006 roku, kiedy zamiast w M-14, biegałem jako młodszy w M-16, nie widziałem świata poza BnO. Myślę więc, że to w sezonie 2006 poczułem, że „BnO to jest TO!”.
DCh: Każdemu w życiu przydarzają się ciężkie chwile, co dla Ciebie było najtrudniejszym przeżyciem i jak poradziłeś sobie z tą sytuacją?
MO: Nie wiem, czy przydarzyła mi się jakaś jedna, najcięższa chwila w życiu. Miałem takich sytuacji kilka, zarówno związanych ze sportem, jak i tych związanych z życiem osobistym. Wydaję mi się, że to te drugie są cięższe. W sporcie zawsze (jeśli tylko jesteś na tyle mocny i zmotywowany) dostajesz lub sam sobie kreujesz drugą szansę – w sprawach osobistych niestety nie zawsze. W takich sytuacjach najbardziej pomagają mi przyjaciele oraz rodzina. To właśnie oni potrafią wyciągnąć mnie z każdego dołka, pokazać przyszłość w kolorowych barwach oraz dodać motywacji do dalszej, jeszcze cięższej pracy.
MO: Nie wiem, czy przydarzyła mi się jakaś jedna, najcięższa chwila w życiu. Miałem takich sytuacji kilka, zarówno związanych ze sportem, jak i tych związanych z życiem osobistym. Wydaję mi się, że to te drugie są cięższe. W sporcie zawsze (jeśli tylko jesteś na tyle mocny i zmotywowany) dostajesz lub sam sobie kreujesz drugą szansę – w sprawach osobistych niestety nie zawsze. W takich sytuacjach najbardziej pomagają mi przyjaciele oraz rodzina. To właśnie oni potrafią wyciągnąć mnie z każdego dołka, pokazać przyszłość w kolorowych barwach oraz dodać motywacji do dalszej, jeszcze cięższej pracy.
DCh: Jeśli miałbyś taką moc i mógłbyś coś zmienić w przebiegu swojej dotychczasowej kariery, to byś z tego skorzystał? Jeśli tak, to co byś zmienił?
MO: W swojej karierze nie chciałbym zmieniać za dużo. Wydaje mi się, że od początku prowadzony byłem całkiem dobrze. Czuję jednak, że były lata w mojej karierze, które były stracone. Pierwsze lata w kadrze narodowej (2005-2008) wykorzystywałem bardzo dobrze. Wszystkie starty oraz obozy zagraniczne w tym czasie uczyły mnie bardzo wiele. Jednak w kolejnych latach (2009-2010) czułem, że moje zdolności radzenia sobie z mapą stoją w miejscu. Posuwałem się wtedy do przodu jedynie dzięki poprawianiu formy biegowej. Niewątpliwie były to dla mnie stracone lata. Gdybym mógł coś wtedy zmienić, na pewno chciałbym dużo wcześniej znaleźć skandynawski klub, dzięki któremu miałbym więcej szans na treningi w trudnym terenie. Dodatkowo żałuję, że nigdy nie nabyłem podstaw orientacji, takich jak bieganie na kierunek czy wejście na punkt (z czym mam problemy do dziś). Z tego miejsca chciałbym zaapelować do młodszych zawodników, którzy wiążą z tym sportem przyszłość, aby za wszelką cenę starali się znaleźć klub w Skandynawii. Bez tego naprawdę trudno rozwijać się w tej dyscyplinie sportu.
MO: W swojej karierze nie chciałbym zmieniać za dużo. Wydaje mi się, że od początku prowadzony byłem całkiem dobrze. Czuję jednak, że były lata w mojej karierze, które były stracone. Pierwsze lata w kadrze narodowej (2005-2008) wykorzystywałem bardzo dobrze. Wszystkie starty oraz obozy zagraniczne w tym czasie uczyły mnie bardzo wiele. Jednak w kolejnych latach (2009-2010) czułem, że moje zdolności radzenia sobie z mapą stoją w miejscu. Posuwałem się wtedy do przodu jedynie dzięki poprawianiu formy biegowej. Niewątpliwie były to dla mnie stracone lata. Gdybym mógł coś wtedy zmienić, na pewno chciałbym dużo wcześniej znaleźć skandynawski klub, dzięki któremu miałbym więcej szans na treningi w trudnym terenie. Dodatkowo żałuję, że nigdy nie nabyłem podstaw orientacji, takich jak bieganie na kierunek czy wejście na punkt (z czym mam problemy do dziś). Z tego miejsca chciałbym zaapelować do młodszych zawodników, którzy wiążą z tym sportem przyszłość, aby za wszelką cenę starali się znaleźć klub w Skandynawii. Bez tego naprawdę trudno rozwijać się w tej dyscyplinie sportu.
DCh: Z czego jesteś najbardziej dumny (nie biorąc pod uwagę zdobycia tytułu Mistrza Świata w 2011 r.)?
MO: Oczywiście zdobycie tytułu Mistrza Świata jest moim największym medialnym sukcesem. Jednak dla mnie, największym sportowym sukcesem jest zajęcie 5 miejsca w biegu sprinterskim podczas Mistrzostw Świata Juniorów w 2011 roku. Udowodniłem sobie wtedy, że stać mnie na nawiązanie walki z najlepszymi na świecie, a ciężka praca daje efekty.
Natomiast za największy swój sukces życiowy uważam odnalezienie swojej ścieżki życia, w której towarzyszą mi wspaniali ludzie. Jeśli miałbym taką moc z wcześniejszego pytania, wykorzystałbym ją do ściągnięcia wszystkich tych osób do Poznania, gdzie aktualnie przebywam.
MO: Oczywiście zdobycie tytułu Mistrza Świata jest moim największym medialnym sukcesem. Jednak dla mnie, największym sportowym sukcesem jest zajęcie 5 miejsca w biegu sprinterskim podczas Mistrzostw Świata Juniorów w 2011 roku. Udowodniłem sobie wtedy, że stać mnie na nawiązanie walki z najlepszymi na świecie, a ciężka praca daje efekty.
Natomiast za największy swój sukces życiowy uważam odnalezienie swojej ścieżki życia, w której towarzyszą mi wspaniali ludzie. Jeśli miałbym taką moc z wcześniejszego pytania, wykorzystałbym ją do ściągnięcia wszystkich tych osób do Poznania, gdzie aktualnie przebywam.
Zapraszamy również na www.michalolejnik.info
fot. Jakub Nowak